Piękny film o moralności, sprawiedliwości, samotności.
Dziwią mnie opinie jakoby ten film był mocny, wstrząsający i groteskowy. Nie był aż tak straszny, a z pewnością dla typowego przegrywa żyjącego w XXI wieku, któremu nie są obce wszystkie te myśli samotnego rzeźnika. To też świadczy o jakimś prekursorstwie - podjęto ciężkie tematy egzystencjalne którym wielu w czasach konformizmu, korporacjonizmu, kultu pracy i wszechobecnego smrodu konsumpcjonizmu przychodzą do głowy. A film został nakręcony w 1998 roku!
Podobały mi się niektóre sceny i rzeczywiście były mocne, ale cały film nie był mega brutalny. Montaż jest super, skupienie się na głównym bohaterze dużo dało filmowi. Klimat jest niesamowity i film wciąga w wir nieustannych przemyśleń.
Film skończył się z pewnym uczuciem które trudno mi dokładnie nazwać - nadzieją? W każdym razie jest mi to uczucie bliskie i zdecydowanie za samą końcówkę (i także za muzykę, montaż) filmowi zasługuję moim zdaniem ocena Arcydzieła.
Film oceniam na 10/10 i daje do ulubionych <3