Podchodziłem do kilku filmow Malicka i za kazdym razem sromotnie ponosiłem porażkę. Może wróce jeszcze kiedyś do Cienkiej czerwonej linii, ale tak po za tym to chyba kino nie dla mnie To te filmy to takie artystyczne bohomazy, gdzie forma jest ważniejsza od treści i bohaterowie snują się po ekranie wygłaszając pretensjonalne dialogi (tak było w Rycerzu pucharów, którego próbowalem obejrzeć trzy dni temu). To jest jak z tymi dziełami niektórych mistrzów malarstwa, którymi zachwycają się miłośnicy sztuki i które osiągaj niebotycznie ceny na aukcjach, a przeciętny obserwator, patrzy i zastanawia się o co tyle szumu.
Można by zapytać po co wciąż próbuje. Bo liczę że może Malick nakręci coś strawnego. No i oglądam dla obsady, która choć robi co może to nie zastąpi braku fabuły i dobrego scenariusza.
Najwidoczniej to nie twoje gusta i stylistyka - Mnie osobie jego opowieści wciągają i co ważne dają powody do przemyśleń .
Taką stylistykę trzeba po prostu pokochać, inaczej oczywiście można uznać je za bohomazy ....
Wiesz co, moze te jego nowe filmy to faktycznie dla większości odbiorców są męczące, ale... te obrazy które stworzył w latach 70 i 90 - Badlands, Niebiańskie dni czy Cienka czerwona linia to arcydzieła! (ja w każdym razie bardzo lubię do nich wracać)
Tyle że "Drzewo życia" jest prawdopodobnie jego najgłębszym filmem gdzie w jednym filmie zawarł aż trzy historie.