Lubię Bradley Coopera, ale uważam, że 47 aktor jest po prostu za stary do roli Stantona. Główny bohater to młodzieniec na progu dorosłości, ma 18 - 20 lat, "uwolnił się" w końcu od ojca, porzuca dom i zatrudnia w objazdowym jarmarku osobliwości. Tam wszyscy mówią do niego "chłopcze". Znajduje mentora w osobie starszego sztukmistrza/mentalisty. To wszystko gryzie się z wyglądem Coopera, który na swoje 47 lat nie wygląda, ale na 20 również nie. Natomiast w swojej stylówce z początku filmu nadawałby się idealnie na syna Indiany Jonesa :)
W filmie nie było nic na temat wieku bohatera, mógł być równie dobrze 30latkiem na początku
Popełniasz typowy błąd wielu widzów, którzy myślą, że wszystko ma być tak jak w książce. Błąd. To w książce bohater jest młodzikiem. I tak jak pisze mój przedmówca w filmie nikt nie poruszył jego wieku i filmowy Stan spokojnie mógłby mieć 35 lat.
Choć zgodzę się, co do tego, że gdyby bohater faktycznie byłby młodszy, bardziej pasowałoby to do historii. Tym bardziej, że ciężko uwierzyć np. w to, że ktoś mógłby zostać mentorem-nauczycielem, niejako drugim ojcem (Pete Krumbein) dla 35-latka.
no ninby czemu 35 latek miałby nie szukać mentora? Moim zdaniem młodszy aktor byłby niewiarygodny - ani jako oprawca ani jako uwodziciel dla C.B.