Tak sobie myślę, co siedzi w głowach tych wszystkich filozofów tworzących wątki o "drugim dnie" tego filmu... Tak, porusza kwestie etyki, złożoności ludzkich emocji, zezwierzęcenia człowieka w sprzyjających ku temu warunkach... ble,ble,ble... Panowie, hello!

TEN FILM JEST O GWAŁCIE. Tylko (i właśnie AŻ!!!). I o niczym innym. Tak wygląda gwałt. Tak wygląda życie przed nim i po nim - nie ma go. Wszystko się zmienia. Nieważne czy skopią ci twarz czy nie. Nie ma cię juz. Tej kobiety już nie ma. Nigdy nie będzie taka, jak wcześniej. Jak każda inna kobieta, która doświadczyła gwałtu. To takie krótkie słowo, proste... a znaczy tak wiele dla każdego pojedynczego życia!

(Spojler!) Koleś rozpieprzył twarz gaśnicą zboczeńcowi na wzór tego, co tamten zrobił z jego ukochaną żoną. "Zezwierzęcenie?" Nie. Gwałt jest najgorszym z możliwych przekroczeniem granic i szacunku do drugiej osoby. Jest okrucieństwem. Jest zniszczeniem życia kobiety - NA ZAWSZE...

Film pokazuje UPOKORZENIE, jakiego doświadcza mnóstwo kobiet każdego dnia.

A wy, faceci rozładowujący swoje zwierzęce instynkty przed porno, co myślicie, że kobiety tam występujące tak chętnie dają się poniżać? Tak świadomie, niezmuszone narkotykami, z własnej niewymuszonej woli...? Porno jest fajne, dopóki nie występuje w nich Wasza matka, córka, żona, zmuszona do prostytucji. Do tego prowadzi uprzedmiotowienie kobiet.

Tak, panowie. Film jest o sytuacji powszechnej. Strasznej. Koszmarnej. O piekle kobiet. Wielu kobiet. O codzienności tych, które akurat tego dnia "miały pecha"...