Recenzja filmu

Orlando (1992)
Sally Potter
Tilda Swinton
Billy Zane

Kto się boi Orlanda?

"Orlando" jest dziełem dla widzów inteligentnych i poszukujących, dla których pozory świata i materialne pseudowartości mniej mają znaczenia, niż to, co stanowi o mądrości tego świata.
Film Sally Potter powstał na podstawie krótkiej powieści Virginii Woolf z 1928 roku. Książka w zawoalowany sposób przedstawia historię życia Vity Sackville-West, będącej przez dziesięć lat kochanką autorki. Ukazuje losy arystokratycznie urodzonego/ej poety/poetki, o – początkowo – dość miernym talencie i wielkiej naiwności, tak wobec dworskiego świata, jak i możliwości, które przynoszą miłosne uniesienia. Bohater z czasem jednak ewoluuje i – jak to w dobrym filmie czy literaturze bywa – zyskuje samoświadomość. Na to, by dojrzeć, ma jednak sporo czasu, bowiem życie Orlando rozciąga się na cztery stulecia. W tym baśniowo-poetyckim anturażu jest coś z kampu wysokiego, którego reprezentantami są m.in. Oscar Wilde i Ronald Firbank. Autorzy ci – podobnie jak Woolf – byli reprezentantami mniejszości seksualnej. I choć dziwić może niektórych to, że przywołuję ich nazwiska w kontekście wyreżyserowanego przez kobietę filmu, będącego adaptacją książki jednej z najważniejszych pisarek minionego stulecia, w której główną rolę zagrała Tilda Swinton, to dostrzegam w "Orlando" podobną ambiwalencję oraz predylekcję do świata wyższych sfer i kręgów ludzi sztuki.

Orlando poznajemy jako młodzieńca, próbującego przypodobać się Elżbiecie I za pomocą schlebiającej jej próżności poezji. Królowa, mimo iż mocno podstarzała, czyni głównego bohatera swoją maskotką. Obsadzenie w roli Królowej-Dziewicy Quentina Crispa, ikony społeczności LGBT, czyni tę sytuację jeszcze bardziej subwersywną i symboliczną. Orlando – zanim w końcu pozna prawdziwą istotę miłości – padnie ofiarą wielkiego rozczarowania za sprawą rosyjskiej arystokratki, której motywacji nie pojmie w porę, mimo ostrzeżeń zasłyszanych od osób ze swojego otoczenia. Daje się zwodzić, co sprawia, iż jego łatwowierność może irytować. I choć większość odbiorców podkreśla kunszt aktorski odtwórczyni głównej roli, mnie dwa pierwsze epizody jedynie nieco zafrapowały i – przez długie minuty – nie mogłam powstrzymać się przed nieustannym porównywaniem w głowie filmu Potter z jej książkowym oryginałem. Widzę duże podobieństwa między znaczeniami, jakie niosą.

Powtarzający się dwukrotnie siedmiodniowy, kamienny sen, dzieli historię Orlando na trzy części, z których środkową – wbrew powszechnym interpretacjom – pragnę odczytać jako fazę pośrednią, przejście od nieporadnej i niedojrzałej męskości do dojrzałej i samoświadomej kobiecości. Pomiędzy jednym snem a drugim nie wdaje się w żaden romans, jest istotą niemal aseksualną, gdyż w tej sferze jego życia niewiele się dzieje. Pozornie reprezentuje męskość, jednak – gdy oddelegowywany jest na poselstwo – ma na sobie dworską suknię do kolan, a jego misją jest promowanie tulipanów w Konstantynopolu. I chociaż współcześnie tulipany kojarzą się nam z Holandią, to ich ojczyzną jest właśnie Turcja, czyli akcja ta ma znamiona przysłowiowego "wożenia drewna do lasu". Jest zatem tylko pretekstem do pozbycia się osoby niewygodnej z otoczenia dworu. Włącza się też dyskurs postkolonialny, tak widoczny w słowach Chana "Słyszałem, że Anglicy lubią kolekcjonować... inne kraje". Ostatecznie Orlando traci męskość po oblężeniu, gdy zwycięża w nim humanistyczna chęć ratowania wroga. Dostrzega zatem bezsens wojny, która jest przecież niczym innym, jak zabawą dużych chłopców, prowadzącą do umasowienia i usprawiedliwienia dokonywanych przez mężczyzn zbrodni.

Grupę Bloomsbury, do której należała Woolf, cechowało nieortodoksyjne podejście do seksualności, można więc dostrzec w tej historii wątki feministyczne. Szczególnie widoczne stają się, gdy Orlando przywdziewa kobiecą suknię. Widzimy, jak przez dłuższą chwilę przemieszcza się korytarzem swego pałacu. Czyni to niepewnie i z dużą ostrożnością, tak, jakby suknia z krynoliną uszyta była z porcelany i w każdej chwili mogła się potłuc. Orlando staje się kobietą-lalką, niemal niemą podczas własnego przyjęcia. Jest to jednak czas, w którym odkrywa swoja kobiecość i niezależność. Zaczyna dostrzegać umysłową pustkę salonowych rozmów, ukrytą dotychczas przez publiczną działalność mężczyzn. Ostrzeżenie: "W towarzystwie roi się od niebezpiecznych jednostek – mędrków i poetów" – niestety – sprawdza się. Gdy nie można pokonać męskocentrycznego świata, jedyne co pozostaje, to wycofać się z życia publicznego. Stulecie zajmuje jej odnalezienie siebie w przestrzeniach labiryntu i to bieg przez niego stanowi jedną z najpiękniejszych scen tego – obfitującego we wspaniale stroje i wnętrza – filmu.
Gdy wreszcie wydaje się, że czeka ją szczęście w miłości, okazuje się ono ulotną chwilą. Jej wybranek na pytanie o zawód odpowiada: "Moim zawodem, jeżeli tak to nazwiesz, jest poszukiwanie wolności". A zatem – żyć należy chwilą, choć do tego wniosku niektórzy dochodzą latami. Orlando osiąga spokój ducha, który przychodzi wraz z macierzyństwem, a także dojrzałość twórczą, wypracowaną przez lata zgłębiania literatury i mozolnego jej tworzenia. Jest w stanie pogodzić się ze stratą majątku, bo ma coś cenniejszego. I to właśnie ostatnie sekwencje filmu stanowią doskonałe podsumowanie drogi, jaką musi odbyć człowiek ku samoświadomości.

Wielość dyskursów – feministyczny, LGBT, postkolonialny, czy (w szczątkowej formie) pacyfistyczny – sprawia, iż wielu odbiorców może w nim odnaleźć coś dla siebie. Nie jest to jednak film dla każdego – poszukujący realizmu, wartkiej akcji, skaczących po ekranie superbohaterów lub prawackich wartości mogą być filmem zawiedzeni. A szkoda, bo – szczególnie tym ostatnim – przydałaby się jakaś terapia wstrząsowa. Podejrzewam jednak, iż nie odniosłaby pożądanego skutku. "Orlando" jest bowiem dziełem dla widzów inteligentnych i poszukujących, dla których pozory świata i materialne pseudowartości mniej mają znaczenia, niż to, co stanowi o mądrości tego świata.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones